Co nam dały osoby z cechami interpłciowymi? Prof. Ziemińska: Jakbyśmy mieli wgląd w żywą ewolucję

Co nam dały osoby z cechami interpłciowymi? Prof. Ziemińska: Jakbyśmy mieli wgląd w żywą ewolucję

Lubię przeprowadzać wywiady i dziś zadaję pytania wyjątkowej Profesorce, Renacie Ziemińskiej.

– Osoby z cechami interpłciowymi już dały nam lepsze zrozumienie, jak funkcjonuje nasza płeć i cechy płciowe, dzięki nim, można było rozczłonkować proces rozwoju tych cech i zobaczyć, jak przebiega. Trochę tak, jakbyśmy mieli wgląd w żywą ewolucję, która cały czas się toczy, ale o niej zapominamy, niesłusznie sądząc, że ciało człowieka ma stały zespół cech – mów prof. Renata Ziemińska, autorka książki „Niebinarne i wielowarstwowe pojęcie płci”.

Monika Różycka: Kwestia płci budzi ostatnio dużo emocji, wiele osób uważa, że istnieją tylko i wyłącznie dwie płcie, czyli są kobiety i są mężczyźni, a cała reszta to osoby z zaburzeniami. Brak poczucia przynależności do jednej z dwóch płci uznawany jest za patologię (co powinno być leczone u psychiatry). Dlaczego taki podział na płeć męską i żeńską jest jednak niewystarczający, jakie są za tym rzeczowe argumenty?

Prof. Renata Ziemińska: Są dwie grupy ludzi, którzy nie pasują do podziału na kobiety i mężczyzn. Dodam, że ten podział zakłada, że każdy człowiek należy albo do grupy żeńskiej albo do grupy męskiej i nikt nie może należeć do obu grup naraz. Tymczasem mamy grupę osób z cechami interpłciowymi, które są diagnozowane przy urodzeniu lub w okresie dojrzewania albo nawet później.

Dobrym przykładem tej ostatniej grupy jest hiszpańska zawodniczka Maria M. Patino, o której cechach płciowych możemy publicznie dyskutować, ponieważ opublikowała swoje prywatne dane medyczne w czasopiśmie „Lancet”. Zrobiła to dla zrozumienia osób interpłciowych i dla dobra nauki.

Badanie chromosomów wykazało u niej kariotyp XY, a usg wykazało, że ma niezstąpione jądra i brak macicy. Ale jej zewnętrzne cechy płciowe spełniają idealny wzorzec kobiecości, wagina, kobiece kształty, rozwinięte piersi i mocne poczucie, że jest kobietą. Medyczne wyjaśnienie jej przypadku to całkowita niewrażliwość na androgeny, ta niewrażliwość już w okresie płodowym zmieniła kierunek rozwoju jej cech płciowych.

Są dzieci, które już przy urodzeniu ujawniają cechy interpłciowe, np. częściowo zrośnięta wagina i małe prącie. Dalsze badania niekiedy wykazują, że gonady mają tkankę jajnikową i jądrową, nie są ani jajnikami ani jądrami. Badanie chromosomów może wykazać, że ktoś ma chromosomy 46XX/47XXY lub 46XY/45X0. Trudno wtedy na podstawie samych chromosomów płciowych zdecydować, czy ktoś jest płci męskiej czy żeńskiej.

To jest odpowiedź dla tych, którzy myślą, że samo zbadanie chromosomów wszystko wyjaśnia. Otóż są kobiety z chromosomami XY i są osoby z chromosomami mozaikowymi, które mogą mieć dowolną identyfikację, męską, żeńską czy niebinarną. Interpłciowych osób jest 1,7 proc. w ogólnej populacji, a według innych kryteriów mniej.

Podobnie rzadkie są osoby transpłciowe i niebinarne. W ich przypadku brakuje zaufania do ich samowiedzy. Tymczasem jest prawdopodobne, że ich tożsamość jest pochodną struktur mózgowych, które w życiu płodowym ukształtowały się w taki sposób. Ta tożsamość bywa płynna i kształtuje się w interakcji ze wzorcami, które oferuje kultura; ludzie dobierają najlepszą dla siebie etykietę tożsamościową, niekiedy odrzucają tę, która była im przypisana przy urodzeniu. Jednak najczęściej nic nie mogą z tym zrobić, że ich tożsamość jest taka, jaka jest.

W procesie formowania się ich tożsamości zwykle jest taki etap, kiedy na siłę starają się wpisać w oczekiwania społeczne, ale te wysiłki niewiele dają. I dopiero dostosowanie zewnętrznej prezentacji płciowej do wewnętrznego poczucia daje ukojenie.

Są również tacy, którzy zadają pytania, jaki jest sens nadawania znaczenia i dostosowywania się do płci, która jest w zdecydowanej mniejszości? Okazuje się, że jest wśród nas na przykład bardzo dużo osób wysoko wrażliwych, które odbierają intensywniej to, co się wokół nich dzieje, wszystko bardziej ich dotyka, wzrusza, smuci czy przeraża. Silniej odczuwają bodźce i mocniej je przetwarzają, szybciej też ulegają ich nadmiarowi, czyli przebodźcowaniu. Osoby te również często głęboko cierpią z powodu niedostosowania, ponieważ konieczność wyjścia z domu i kontakty z innymi ludźmi stanowią dla nich ogromne wyzwanie, a muszą przecież jakoś funkcjonować. Nikomu nie przychodzi jednak do głowy myśl, aby na szeroką skalę wprowadzać jakiekolwiek normy prawne, aby ulżyć w ich cierpieniu?

Jeśli chodzi o osoby w spektrum, neuroatypowe, to rośnie społeczna wrażliwość dla ich sytuacji. W supermarketach są godziny (bez reklam i muzyki), w których te osoby mogą zrobić zakupy bez cierpienia z powodu hałasu.

A wracając do osób z cechami interpłciowymi i osób niebinarnych, to społeczeństwo wyrządza im niepotrzebną krzywdę, zamiast zrozumieć ich sytuację i pozwolić żyć w zgodzie ze sobą, w tej formie ciała, w jakiej pragną żyć i pozwolić im na pracę i rozwijanie swoich talentów. Zamiast spychania ich do pozycji pacjentów.

Mówisz o osobach posiadających cechy płciowe żeńskie i męskie, że „to, co rzadkie, może być cenne”. Również używasz sformułowania, że są „prześwitem ewolucji”. Funkcjonuje androgeniczny wzorzec piękności, osoby te wygrywają konkursy piosenek, pożądane są na przykład w modelingu. Czy za jakiś czas ci wszyscy, którzy rodzą się i funkcjonują w zgodzie ze swoją płcią nie zaczną czuć się jako osoby zbyt pospolite i po prostu mało atrakcyjnie?

Osoby z cechami interpłciowymi są rzadkie i często z tego powodu lekceważone. A przecież ludzi utalentowanych też mamy niewielu, a są cenni dla ludzkości. Widzę dwa powody ich ważności.

Po pierwsze osoby z cechami interpłciowymi już dały nam lepsze zrozumienie, jak funkcjonuje nasza płeć i cechy płciowe, dzięki nim, można było rozczłonkować proces rozwoju tych cech i zobaczyć, jak przebiega. Trochę tak, jakbyśmy mieli wgląd w żywą ewolucję, która cały czas się toczy, ale o niej zapominamy, niesłusznie sądząc, że ciało człowieka ma stały zespół cech.

Również osoby transpłciowe i niebinarne podważyły założenie, że wszystkie cechy płciowe muszą być spójne, np. jak ktoś ma chromosomy XY to musi mieć męską tożsamość. Okazało się, że cechy płciowe są bardziej skomplikowane, a proces ich rozwoju jest wieloetapowy i zależny od różnych czynników.

Prosta teoria płci została sfalsyfikowana i w świetle gromadzonych informacji zasługuje jedynie na traktowanie jako statystyczne uproszczenie. Po drugie, wśród osób nieheteronormatywnych, także transpłciowych, niebinarnych jest wielu artystów i uczonych. Alan Turing przyczynił się do konstrukcji komputera, a pomimo tej wielkiej zasługi dla ludzkości w latach 50. w Wielkiej Brytanii został skazany za swoją homoseksualność.

Na ile aktualne podejście nie daje zielonego światła do patologizacji w drugą stronę, na przykład w sporcie, gdzie konkurencja kobiet z mężczyznami, którzy „czują się kobietami” drastycznie obniżać może szanse na uczciwą, sportową konkurencję?

Po Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu jest dyskusja nad pojęciem kobiecości i udziałem w sporcie kobiet interpłciowych, takich jak Maria Patino, która została zdyskwalifikowana w roku 1985 na podstawie testu chromosomowego, a potem po kilku latach przywrócona do startów.

Została wyrzucona z konkurencji kobiecych, a przecież nie można powiedzieć, że jest mężczyzną, skoro ma biologiczne atrybuty kobiecości, jak wagina i rozwinięte piersi. A zatem została wykluczona poza kobiecość i poza męskość. I to jest duży problem.

Igrzyska nie powinny dyskryminować, więc działacze od lat szukają sprawiedliwego rozwiązania. Testowano chromosomy, teraz testuje się stężenie testosteronu.

Nie ma prostego rozwiązania, ponieważ ludzie żyją w kulturze binarnego pojęcia płci i oczekują prostego kryterium, a eksperci sportowi wiedzą, że takiego kryterium nie ma. MKOL broni pięściarek Imane Khelif i Lin Yu-Ting przed zdradzającymi niewiedzę pytaniami, jakie mają chromosomy lub czy są w związku z kobietą.

Test chromosomowy w sporcie zniesiono w 1999 roku po serii krzywdzących dyskwalifikacji. W gronie pokrzywdzonych była też polska biegaczka Ewa Kłobukowska.

Do dzisiaj często mówi się tylko o politycznym aspekcie tej dyskwalifikacji w 1967 roku, a pomija kwestię interpłciowości. Tymczasem to przemilczanie i brak publicznej dyskusji na temat istnienia kobiet z cechami interpłciowymi spowodowały, że zabrakło argumentów do obrony Kłobukowskiej. Udała się taka obrona dopiero w przypadku Marii Patino.

Na igrzyskach w Atlancie w 1996 roku przetestowano wszystkie 3387 zawodniczki i tylko 7 nie przeszło testu chromosomowego. Wszystkie jednak dopuszczono do startu, ponieważ uznano, że ich organizm nie daje przewagi nad typowymi zawodniczkami. W całej historii testowania zawodniczek nie znaleziono żadnego oszusta, a jedynie kobiety z cechami interpłciowymi. Test stężenia testosteronu pozostał jako opcja, ale jest krzywdzący dla kobiet z częściową niewrażliwością na androgeny, z wrodzonym przerostem nadnerczy czy policystycznymi jajnikami. Muszą one zbijać swoje stężenie testosteronu, co obniża ich szanse sportowe. A zatem eksperci sportowi miotają się pomiędzy obroną szans dla typowych zawodniczek (w tym celu zostawili test testosteronu), a obroną prawa startu dla zawodniczek interpłciowych.

Podczas twoich wykładów na temat płci emanujesz nie tylko ogromną, interdyscyplinarną wiedzą na poziomie światowym, przedstawiasz to zagadnienie w anturażu życzliwości, z uśmiechem i empatią. Skąd u ciebie tak wielka pasja i zaangażowanie w zakresie płci?

Od lat zajmuję się feminizmem, w tym pojęciem kobiecości. Stąd było blisko do pojęcia płci. Mam też w rodzinie osobę nieheteronormatywną, która otworzyła mi oczy na problemy osób LGBTQIA. Ich historie ujawniają nie tylko niesprawiedliwe traktowanie ale niesprawiedliwość poznawczą, przemoc już na poziomie systemu pojęciowego, w który wpisana jest ich krzywda. Te doświadczenia skłaniają do krytyki binarnego pojęcia płci, ujawniają, że płeć jest klastrem cech, które funkcjonują jako spektrum a nawet kontinuum.

To mnie skłoniło do prób zbudowania niebinarnego i wielowarstwowego modelu cech płciowych. Zawarłam go pierwotnie w książce „Niebinarne i wielowarstwowe pojęcie płci”, ale wciąż nad tym pracuję, w języku angielskim opublikowałam nowszą wersję w czasopiśmie „Hypatia”.

Okazuje się, że reprodukcja i rodzenie dzieci staje się coraz bardziej skomplikowaną sprawą… Na przykład ze względu na brak możliwości urodzenia dziecka można pobrać cytoplazmę jajeczka od drugiej kobiety (mamy wtedy dwie matki genetyczne), a skoro ciążę może nosić trzecia kobieta, to mogą być trzy matki biologiczne, kobieta z jądrami może być dawczynią plemników… Jak myślisz, ku jakiej przyszłości zmierzamy? Pozostaną czy znikną różnice między kobietami a mężczyznami? Widzisz przyszłość bardziej dystopijną czy może w różowych barwach?

Nie widzę powodu do martwienia się tym, że wiemy coraz więcej o reprodukcji, że są eksperci od in vitro, którzy potrafią wspierać te procesy u osób, które bez pomocy medycyny są skazane na bezpłodność. Metoda zapłodnienia in vitro to wielka rewolucja w naszym myśleniu o płci i reprodukcji. Okazało się, że zapłodnienie może być poza organizmem matki, że jedna matka może być dawczynią jajeczka, a druga może nosić ciąże, a dalej, przy dalszych trudnościach można skompletować jajeczko z części pochodzących od dwu matek genetycznych.

W przypadku wadliwej cytoplazmy jajeczka, można „pożyczyć” cytoplazmę od jajeczka innej matki, a w cytoplazmie są mitochondria z materiałem genetycznym. Wtedy mamy dwie matki genetyczne. Nie jest żadnym oksymoronem powiedzieć „kobieta z jądrami”, ponieważ są takie kobiety i nie chodzi tylko o transkobiety, ale kobiety w podobnej sytuacji jak Maria Patino. Dojrzewanie plemników w laboratorium umożliwia im udział w reprodukcji. Role reprodukcyjne zostały podzielone na poszczególne etapy.

Zamiast dwóch pakietów: rola męska i żeńska, jest więcej ról reprodukcyjnych: mamy osobę, która daje jajeczko lub fragment jajeczka, osobę która daje plemniki, osobę, która nosi ciążę. Te role są niezależne od tożsamości płciowej, mogą je pełnić kobiety, mężczyźni i osoby niebinarne.

Oczywiście statystycznie dominuje tradycyjny podział, ale rzadkie przypadki nie powinny być pomijane jako anomalie, ale włączone do naszych teorii i systemu pojęciowego.

To zadanie wciąż jest w procesie wykonywania przez współczesną naukę.

Renata Ziemińska (ur. 1965 w Zamościu), profesorka nauk humanistycznych, pracuje w Instytucie Filozofii i Kognitywistyki Uniwersytetu Szczecińskiego, członkini Prezydium Komitetu Nauk Filozoficznych PAN, absolwentka Wydziału Filozofii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego (1989), redaktorka naczelna kwartalnika „Analiza i Egzystencja”. stypendystka Fundacji na rzecz Nauki Polskiej (Start 1994), na przełomie lat 1997-1998 odbyła półroczny staż na Uniwersytecie w Oksfordzie, prowadziła badania grantowe w University of Leeds (luty-maj 2016) oraz The University of Chicago (kwiecień-maj 2017). W roku 2018 opublikowała książkę „Niebinarne i wielowarstwowe pojęcie płci” Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Zbudowała niebinarny model cech płciowych, „Toward a Nonbinary Model of Gender/Sex Traits” „Hypatia” 37/2/2022 (Cambridge University Press).

Źródło: Wprost

Powrót do wszystkich wpisów